Rankingi liceów, a kolonizacja rozumu …
Raporty na temat stanu edukacji, od początku XXI wieku, a w szczególności opracowania Światowego Forum Ekonomicznego i The Boston Consulting Group, wskazują jednoznacznie, że szkoły średnie w różnych krajach, nie mają szans przygotować do większości zawodów, zwłaszcza tych „przyszłościowych”. Należy pamiętać, że wejście młodego człowieka na rynek pracy lub biznesu w XXI wieku, jest perspektywą 5-8 lat, a współczesne zawody, ulegają radykalnym zmianom. Stąd przygotowanie do ról zawodowych lub społecznych, winno odbywać się za sprawą: nauki umiejętności…
Za tym powszechnie znanym trendem, nie nadążają niestety kryteria rodzimych rankingów licealnych, które niczym zdarta płyta, pokazują jedynie wynik sumy osiągnięć poszczególnych jednostek. I to tylko gdy liczba jest odpowiednio duża – bo jak jednostek jest za mało, to wyniki nie są adekwatne…
Prof. Tadeusz Kotarbiński zauważył, że: „niesprawiedliwość publiczna – to zmiany, których osią jest dyskryminacja i upośledzanie pogarszające sytuację danej dziedziny naukowej, gałęzi gospodarki i grupy społecznej.” W tak właśnie dyskryminujący rzeczywistość rynkową sposób, zaczęto w swoim czasie traktować rankingi liceów, upośledzając na zamówienie ich kryteria…
Nie od dzisiaj jest wiadomym, że fundamentem dobrego rankingu publicznego, powinny być użyteczne kryteria. Tymczasem rankingi liceów – mimo swojej olbrzymiej popularności – nie pomagają w podjęciu decyzji. Są wydmuszką, tak by, zebrać środki od sponsorów. Szerzej o tym zjawisku – phishingu – w książce dwóch noblistów pt.: „Złowić frajera. Ekonomia manipulacji i oszustwa”.
Kolonizowanie rozumów…
Wszechobecność rankingów jest powszechna, są bowiem choćby podstawą porównywania środków transportu, uczelni wyższych, czy technologii, albo choćby modeli smartfonów. Nie dziwi więc fakt, że znajdziemy również i rankingi liceów w Polsce, acz pustka użyteczności ich kryteriów jest podszyta nie tylko pruskim drylem, ale co ważne, nadzieją na naiwność wyznawców, bo przecież nie krytycznych uczniów, rankingiozy. To ostatnie, co warto zaznaczyć, podlega wolności słowa, ta jednak – co znowu warto odnotować – działa w dwie strony: można promować swój pogląd, czyli bezużyteczne kryteria, dowolnie i zwłaszcza biznesowo (czerpiąc z tego zyski), lecz trzeba się również liczyć z jego krytyką – zwłaszcza gdy użyteczność rynkowa precederu – jest oderwana od rzeczywistości i nosi wszelkie znamiona phishingu!
Naszą intencją jest rozpoczęcie debaty publicznej na temat nowej jednostki chorobowej – „rankingiozy”. Wzięliśmy pod lupę skrywane kryteria rankingu liceów, w tym jego nieistniejące kategorie, a nie samych uczestników, wyznawców oraz promotorów, tej de facto biznesowej zabawy w… No właśnie w co?
Cytując psychiatrę R.D. Laing: „Ludzie grają w pewną grę. Grają w to, że – w nic nie grają. I jeśli im pokażę, że grają, złamię reguły i zostanę przez nich – ukarany.” No i jesteśmy oczywiście ciekawi, tej „kary”, nie ukrywając naszych nadziei, że tylko tym sposobem, ujawnią się jej ukryci, rynkowi interesariusze….
W co grają rankingi liceów…?
Wprowadzając do tematu, wyobraźmy sobie per analogia, ranking konkurującego kościoła (bez wchodzenia w szczegóły jakiego wyznania) – w którym główne kryteria to:
- liczba kochających się małżeństw
- zero rozwodów i urodzeń poza sformalizowanymi związkami
- pełna frekwencja w obrzędach kościoła
Te kryteria naginałyby całą istotę i funkcję użyteczności społecznej oraz ponadczasowych wartości wspólnoty ludzkiej zorganizowanej przy parafii i sprowadzały do infantylnych wyobrażeń o tej grupie, wspieranej przez te kryteria.
Albo ranking idealnego szpitala, w którym główne kryteria to:
- liczba pacjentów z objawami, które nie odbiegają od książkowych
- liczba prawidłowych wartości badań krwi i obrazowych
- liczba łóżek szpitalnych
W zasadzie z punktu widzenia logiki, te kryteria nie odróżniają w/w rankingu, od kryteriów rankingu liceów w Polsce, wydumanych przez beneficjenta biznesowego, jakim jest ich… „Wydawca”.
To w sumie tak, jakbyśmy uzgodnili między sobą, że przyjmujemy do zestawienia tylko nieposzlakowane – względem kryteriów rzecz jasna – w żaden sposób przypadki i na wylocie mamy piękną perspektywę… cóż za zaskoczenie: tylko rankingowe przypadki! Oto i bias obserwatora, związany z rankingami liceów, leżący u podstaw rankingiozy…
Kryteria rankingiozy, nie mają nic wspólnego z użytecznością społeczną, tzn. zaskarbiają cały zysk dla zestawionych liceów, podczas gdy koszt tego wszystkiego uspołeczniają, rozmywają i tym samym, nie biorą go kompletnie pod uwagę. Czyli ranking, bez kluczowego kryterium: kosztów! Kosztów korepetycji, kursów maturalnych, utraty lat młodości i zdrowia psychicznego.
Ciąg dalszy nastąpi…